Tłusty, słodki, okrągły, pulchniutki... pączuś czwartkowy.
U mnie go nie uświadczycie i nie będę się tłumaczyć brakiem czasu, po porstu za pączkami nie przepadam, a i sam fakt ich obecności WSZĘDZIE, jest dla mnie równie irytujący jak ostatnie walentynki. Walentynek nie obchodzę, pączków w czwartki nie jadam, czarnych kotów nie omijam szerokim łukiem, witam się przez próg i przechodze pod drabiną... wiecie co? Dalej żyje,mam się dobrze.Dziś trochę dużo się dzieje, życie mi się przewraca, wszystko zaczyna się kręcić i bardzo dobrze mi z tym. Jednak na koniec mego bezsensownego wpisu, chciałam ponownie przeprosić za częstotliwość postów, przykro mi trochę, że tak zaniedbuje to ale przepraszam i obiecuje poprawę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz